Wczoraj się zmobilizowałam - przestawiłam dziecię troszkę na bok, psa pogoniłam ze słoneczka, zrobiłam miejsce na balkonie i obfotografowałam kuchenną makatkę wzdłuż i wszerz.
Jest więc stół z krzesełkiem (bo czymże jest kuchnia bez porządnego stołu), kuchenka dziwnie przypominające stare dobre "Ewy" i kredens rodem z kuchni babcinej.
Na stole pożywne śniadanko: świeży chlebek i kawa zbożowa...
kubeczki zawieszone w kredensie - każdy inny, jak to z kubeczkową zbieraniną bywa...
A w szafce niezbędnik studenta: zupa pomidorowa w puszce i dżem :)
Są też wymienne elementy, które pozwalają skomponować makatkę wedle własnego widzi-mi-się:
Niemal w tym samym czasie uszyłam też trzy piórniczki z okazji zbliżającego się końca wakacji (prawda, że lepiej to brzmi niż "początek roku szkolnego"? :)
Odsłona pierwsza - słodki psiak z klapniętym uszkiem. Dwoma klapniętymi uszkami.
Osłona druga -Piórnik Potworny
Odsłona trzecia - piórnik raczej mało szkolny, za to przydatny. To właściwie nie piórnik, a ...no właśnie - co?. Ma kieszonki na kredki, paseczek, za który można włożyć szkicownik lub inne papierowe ustrojstwo, kieszonkę na drobiazgi, zapinaną na rzep i...małą czarną tablicę do bazgrania :)
Makatka przepiękna. Twoje piórniki są świetne. Normalnie mistrzostwo świata. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń