wtorek, 7 lipca 2015

Niemal z ostatniej chwili

Parę dni temu skończyłam kilka drobiazgów...Miło było oderwać się na trochę od tego, co zwykle robię - od igły, maszyny, nożyczek (no...niezupełnie) i nici, względnie koralików i sznurków na rzecz starego dobrego papieru, nożyczek (no właśnie!) i kleju. I farbek, i pędzelków i kilku wycinanek. W ten sposób powołałam do życia dwie ślubne kartki (z których tylko jedna doczekała się sensownego uwiecznienia) i jedno wyjątkowe pudełeczko - wyjątkowe, bo upamiętnia narodziny nowego małego człowieczka - Franka. A że Franek ma jeszcze starszą siostrę, to przy okazji wygrzebałam stare zdjęcie jej własnego pudełeczka.
Ale od początku...



Siostra i brat, czyli dla każdego coś nowego...




A że zaległości mam spore, to dorzucę jeszcze sutaszowy wianek komunijny dla Natalki. Zdjęcie wykorzystałam za pozwoleniem mamy Ani, ale szczerze przyznam, że nie mam pojęcia, kto jest autorem - mam nadzieję, że ten ktoś (lub ta) nie będzie mi miała tego za złe.


Reszta jeszcze musi swoje odczekać, w tym kolejna interaktywna makatka - jak się dzisiaj okazało, potrafi zająć ludzi w każdym wieku :)