piątek, 18 grudnia 2015

Ho! Ho! Ho!

Idą święta, więc dzisiaj będzie świątecznie. A to za sprawą świątecznej książeczki i równie świątecznych reniferków. Królisie też są świąteczne (choć niektórzy mogli by mieć małe "ale" w związku z tym, że to nie te święta, ale w razie czego - królisie mają szaliczki, są więc jak najbardziej zimowe).

Książeczka ma nowe elementy, których wcześniej nie wykorzystywalam. Można więc udekorować bombkę i narysować aniołka po śladzie, korzystając z pisaka suchościeralnego. Jest też małe memory, w sam raz dla maluchów, obowiązkowa choinka i świąteczne skarpety.












Zimowe portety rodzinne królisiów i reniferków:



poniedziałek, 23 listopada 2015

Kaligraficznie dla Franka

Tym razem nieco inaczej. 
Maszyna wciąż dzielnie pracuje - tym dzielniej, że już czas najwyższy na okołoświąteczne upominki. Igła z nitką równie dzielnie za nią podążają, tymczasem ja miałam chwilę odskoczni.
Tym razem w ruch poszła stalówka, papier czerpany, karton, tusz, farby i klej.

W roli głównej Akt Chrztu Franka (i pudełeczko na Pamiątkę frankowej siostry)




Niedługo, mam nadzieję, zajrzy tutaj stadko długouchych króliczków w zimowej odsłonie i zaprezentuje się kolejna książeczka dla maluchów.



wtorek, 17 listopada 2015

Ślubny grzebyk

Ostatnio zarzuciłam sutasz. Nie, żebym porzuciła go zupełnie. Po prostu potrzebuję chwili oddechu od kolorowych sznurków. Ale zrobiłam jeden wyjątek. 

I tak powstał ślubny grzebyk Sandry.






czwartek, 29 października 2015

Książeczka dla Księżniczki

Wielu z nas ma w domu Księżniczki. Prawdziwe damy, lubujące się w brylantach, kryształkach, złocie i przepychu. Małe dziewczynki, dla których największą radością jest nowa bransoletka, kucyk - królewna, ładne pantofelki czy kokarda we włosach. Dla takich dziewczynek jest moja książeczka.


A co można zrobić z książeczką?


Można zakomponować złotą biżuterię i nauczyć się wiązać kokardki (dzięki temu mała baletnica nie pogubi w tańcu baletek).



Można uczesać konika - zapleść mu grzywę i ogon (spinki i zapasowe wstążeczki mieszczą się w torebce).



Można umeblować książęcy pokoik (im starsza będzie mała księżniczka, tym łatwiej jej będzie dopasować odpowiednie elementy).



Można ubrać małą księżniczkę w prawdziwie książęce suknie (a te, jak wiadomo, najlepiej przechowywać w szafie).



Można, w końcu, spędzić czas na zabawie, składając dwustronne puzzle w całość :)




Książeczka powstawała długo - głównie z powodu braku czasu. Ale jest i skoro podoba się mojej małej księżniczce, to liczę, że tym, dla których jest przeznaczona (czyli nieco młodszym), spodoba się (co najmniej) równie mocno. 

Książeczka, oprócz zabawy, oferuje możliwość rozwijania zdolności manualnych i pomaga rozwijać wyobraźnię. Księżniczki uczą się wiązać supełki i kokardki, dopasowywać kształty, zapinać guziczki i zamek błyskawiczny, splatać warkocze i zapinać spinki.













środa, 30 września 2015

Krótka historia o tym, jak nie wzięłam udziału w konkursie

Konkurs Royal-Stone - odsłona ostatnia. Bardzo fajna inspiracja, żywe kolory - było z czym szaleć. Zaczęłam szyć. Całkiem nieźle mi szło do pewnego momentu, a potem... No właśnie. Praca stała się jedną z tych, które niedokończone czekają na uśmiech losu. Spadek formy? Paskudny nastrój? Rękodzielnicze kompleksy? A może po prostu "zmęczenie materiału". Nie wiem. Fakt faktem, że praca jest w proszku (choć tym razem, wyjątkowo, miałam sporo czasu, by ją ukończyć).
Podobny los spotkał kolejną z royalstonowych inspiracji. Randka w Ritzu zaowocowała kompletem w kolorze złota i brązu. Naszyjnik, bransoletka i kolczyki bezpiecznie spoczywały w pudełku czekając TYLKO na zdjęcie. Serio - tylko tego brakowało. Zrobić zdjęcie i wysłać. Nie wysłałam. I znów pytanie - dlaczego? Nie wiem. Tak zwyczajnie i po prostu.




Pechowy komplecik, który poddałam na zasadzie "i tak się nie uda"...

Na szczęście igła dalej mi niestraszna. Niezależnie od siebie, choć w tym samym czasie, powstają dwa nowe projekty: książeczka dla księżniczki i mój przyszły sssskarb - wyszywana torba.
Książeczkę dopiero zaczęłam, ale tą pierwszą stroną mój mały krytyk jest zachwycony. W końcu każda dziewczynka ma w sobie coś ze sroki :) Torba...Torby właściwie jeszcze nie ma. Ale wyszywany wierzch tworzy się powolutku, przypominając mi z każdym wbiciem igły, jak fajny i wyciszający może być haft.


Myślę też nad jakimś kursikiem, tutorialem czy czymś w tym stylu dla tych, którzy zaczynają z maszyną. A nuż się komuś przyda...

czwartek, 10 września 2015

Książeczkowo

Dzisiaj o literaturze nietypowej, bo odczytywanej zmysłami. Brzmi poważnie? Bo jest poważnie, zwłaszcza dla małego człowieka, który po raz pierwszy dotykiem, wzrokiem i słuchem (a nie wykluczam, że także i smakiem ;) zapozna się z nową zabawką. Na książeczkę składa się 10 interaktywnych (jakie to ładne słowo, które tak wiele może znaczyć) stron.
Wszystkie są szyte i wyszywane, niekiedy wykańczane ręcznie, bezpieczne dla wyobraźni małego człowieka i dość kolorowe, by być ładnymi i interesującymi, a jednocześnie nie przytłaczać. I zapomnijcie o podziale chłopiec/dziewczynka=niebieskie/różowe.
Fakt - róż omijałam. Ale jest tyle innych ładnych kolorów, że to się nawet nie rzuca w oczy.
Całość połączyłam metalowymi, otwieranymi kółeczkami, więc w razie czego można książeczkę "rozebrać" na części pierwsze.

Zacznijmy więc od okładki (choć podobno po okładce się książki nie ocenia):


(związywana, żeby nie było zbyt wielu guziczków i czepiających się wszystkiego rzepów).
A dalej...
Ptaszek to, czy listek?



Drzewko owocowe sąsiaduje z łąką pełną kwiatów, motyli, pszczółek i biedronek



Ciemne deszczowe niebo, czerwone ptaki i szeleszczący deszcz






Krecik, jak i książeczka, nieco nietypowy, bo w kropki. A kto powiedział, że kreciki nie mogą być modne?!  A gdzie krecik buszuje, tam i marchewki znajdziesz (i różne takie tam)





A kiedy pozbierasz warzywa, zrób pyszną zupkę. Taką z prądem...tfu! z piorunami :)




A na koniec...
Podstawą zdrowego odżywiania są owoce, nieprawdaż?



Już niedługo książeczka trafi do małego człowieka, dla którego była uszyta. Mam nadzieję, że przyniesie mu dużo radości, a może i czegoś nauczy.

Przede mną kolejne wyzwania. Adresat jeszcze nieznany, ale wiem, że jednym będzie zapewne dziewczynka (tu polecę jednak stereotypami na temat - róż jest dla bab), druga zaś dla amatorów strachów i straszydeł.







czwartek, 13 sierpnia 2015

Makatka kuchenna

Wczoraj się zmobilizowałam - przestawiłam dziecię troszkę na bok, psa pogoniłam ze słoneczka, zrobiłam miejsce na balkonie i obfotografowałam kuchenną makatkę wzdłuż i wszerz.

Jest więc stół z krzesełkiem (bo czymże jest kuchnia bez porządnego stołu), kuchenka dziwnie przypominające stare dobre "Ewy" i kredens rodem z kuchni babcinej.


Na stole pożywne śniadanko: świeży chlebek i kawa zbożowa...


kubeczki zawieszone w kredensie - każdy inny, jak to z kubeczkową zbieraniną bywa...


A w szafce niezbędnik studenta: zupa pomidorowa w puszce i dżem :)


Są też wymienne elementy, które pozwalają skomponować makatkę wedle własnego widzi-mi-się:



Niemal w tym samym czasie uszyłam też trzy piórniczki z okazji zbliżającego się końca wakacji (prawda, że lepiej to brzmi niż "początek roku szkolnego"? :)

Odsłona pierwsza - słodki psiak z klapniętym uszkiem. Dwoma klapniętymi uszkami. 



Osłona druga -Piórnik Potworny 



Odsłona trzecia - piórnik raczej mało szkolny, za to przydatny. To właściwie nie piórnik, a ...no właśnie - co?. Ma kieszonki na kredki, paseczek, za który można włożyć szkicownik lub inne papierowe ustrojstwo, kieszonkę na drobiazgi, zapinaną na rzep i...małą czarną tablicę do bazgrania :)